Rozdział 2
Katherine obudziła się tego dnia dosyć późno.
Wygramoliła się z łóżka i poszła do łazienki. Wzięła prysznic, ubrała się i
zeszła na dół do kuchni gdzie siedziała jej mama pijąca kawę. Jej ojca już nie
było,ponieważ nad ranem wyjechał w miesięczną delegację.
-Hej,mamuś.-powiedziała całując ją w policzek.
-Cześć Roszpunko.-odpowiedziała.-Dzisiaj
nocujesz u Rose?
-Tak. I wracam za dwa
tygodnie.-odpowiedziała Katherine nalewając sobie kawy z ekspresu.
-Co będziecie dzisiaj robić?-zapytała Destiny córkę.
-Rose chce pojechać na jakiś piknik. A
potem zapewne będziemy siedzieć w domu jak na grzeczne dziewczynki
przystało.-powiedziała Katherine uśmiechając się do matki.
-No ja myślę.-odpowiedziała Destiny
również się uśmiechając.
-No dobra to ja już jadę. Wezmę
rower.-powiedziała Katherine podchodząc do matki i całując ją w policzek.
-A śniadanie?-powiedziała Destiny ale
Katherine była już przy drzwiach z torebką i kluczami w ręce.
-Nie jestem głodna. Pa!-powiedziała i
wyszła z domu. Poszła do garażu gdzie stało auto jej matki,wyprowadziła rower
po czym zamknęła drzwi garażu pilotem. Wsiadła na rower,otworzyła bramę
wjazdową i wyjechała przez nią. Dziesięć minut później była już u Rose. Oparła
rower o stalowe ogrodzenie i przeszła przez furtkę. Podeszła do drzwi
frontowych i nacisnęła klamkę. Drzwi ustąpiły.
-Tu jestem!-krzyknęła Rose.
Katherine poszła w stronę kuchni, gdzie
Rose wkładała do koszyka piknikowego serwetki i sztućce.
-No hej!-powiedziała wesoło Rose.
-Cześć. Co ty robisz?-zapytała Katherine i
usiadła na jednym z wysokich krzeseł stojących przy blacie.
-Jedziemy na piknik...-powiedziała Rose
wahając się.
-To wiem. Ale po co ci tyle
sztućców?-zapytała Katherine.
-No bo.. nie jedziemy same...
-A kto jeszcze jedzie?
-Chłopaki z sąsiedztwa.-powiedziała Rose i
widząc mine Katherine dodała:- Och będzie fajnie, zobaczysz.
-Ok. niech ci będzie.-powiedziała
Katherine poddając się.
-Jeśli chcesz to w moim pokoju są jakieś
książki. Weź parę w razie gdyby się nam nudziło.-powiedziała Rose a Katherine
zeszła ze stołka i poszła na górę do pokoju Rose. Stanęła przed regałem i
jechała wzrokiem po tytułach książek. Usłyszała dzwonek do drzwi, a po chwili
śmiech i rozmowy. Katherine wzięła z półki dwie książki (które już czytała z
milion razy a mimo to mogła je przeczytać jeszcze z milion) i jedną nieznaną.
Wyszła z pokoju przyjaciółki, poszła kawałek korytarze a potem w dół schodami
przeglądając nieznaną książkę.
-Wzięłam trzy.-powiedziała Katherine
wchodząc do kuchni i przystając w drzwiach.-Mam nadzieję że nie..-przerwała
ponieważ w ty momencie podniosła wzrok i zobaczyła kto oprócz Rose jest w
kuchni. Był to ten sam chłopak którego widziała poprzedniego dnia, oraz jakiś
drugi. Niebieskooki blondyn który siedział obok niego i coś do niego mówił .
Przerwał w połowie zdania kiedy zobaczył że Katherine weszła do kuchni. Szatyn
podążył za jego wzrokiem.
-Cześć.-powiedział uśmiechając się
czarująco.
-Nauczyłeś się.-powiedziała Katherine
uśmiechając się. Podeszła do owalnego blatu który stał pośrodku obszernej
kuchni usiadła na jednym z krzeseł.
-Mam dobrą nauczycielkę.-powiedział
puszczając do niej oko.
-Eee... znacie się?-zapytała Rose.
-Można tak powiedzieć.-powiedział chłopak.
-Okej. A więc. James to jest
Katherine,Katherine to jest James.-powiedziała wskazując na blondyna.
-Cześć.-powiedział James.
-Hej.-odpowiedziała Katherine.
-Katherine to jest William...
-Will.-wszedł jej w słowo chłopak. Rose
przewróciła oczami i kontynuowała dalej:
-...William który woli żeby zwracano się
do niego Will, Will to jest moja przyjaciółka Katherine.-zakończyła Rose.
-No dobra. Skoro wy już się znacie,koszyk
gotowy, to możemy jechać.-powiedziała Rose. Wszyscy wyszli przed dom, Rose
wcisnęła chłopakom do rąk koszyk i koc po czym zajęła się zamykaniem drzwi.
Dziewczyny musiały chwilę poczekać ponieważ chłopcy poszli po rowery do swojego
garażu. I wtedy Rose zapytała:
-Kręcicie ze sobą?
-Co?! Z kim?!-zapytała Katerine.
-No z Will'em!-powiedziała Rose to
podnosząc to opuszczając brai.
-Nie! Dlaczego tak pomyślałaś?
-No bo tak na siebie patrzycie jakbyście
ze sobą kręcili.-powiedziała Rose.
-Nie!-powiedziała Katherine.
-Ale przyznaj się podoba ci się prawda?
-Nie, nie nie i jeszcze raz nie!
wykluczone!-powiedziała Katherine. Rose uśmiechnęła się i powiedziała:
-A ja wiem że ci się podoba...
-Ja chyba lepiej wiem czy mi się podoba
czy nie.-powiedziała Katherine również się uśmiechając.
-A właśnie że nie....
-A właśnie że tak...
przekomarzanie się dziewczyn przerwali
chłopcy.
-Możemy jechać?-zapytał Jim.
-Tak.-odpowiedziały zgodnie dziewczyny.
Zapakowali koc i koszyk na rowery i
ruszyli w drogę. Jechali jakiś czas od czasu do czasu przejeżdżając przez małe
polany. Zatrzymali się dopiero przy ogromnej polanie na której
rosło,dosłownie,pare drzew. Rozłożyli się nieopodal wielkiego dębu. Kat
siedziała obok Willa a Rose obok Jima. Katherine wzięła sobie rogalika z
nadzieniem kakaowym,reszta zrobiła to samo. Rozmowa zeszła na temat związków.
-Nadal jesteś z twoją dziewczyną? Jakoś
ostatnio nie wspominasz o niej.-powiedziała Rose do Jamesa.
-Nie. Zerwałem z nią. Głupia była. No
wiesz to blondynka.-powiedział James,po czym szybko dodał widząc minę
Rose(która jest blondynką):-Nie wszystkie blondynki muszą być zaraz głupie.
Rose prychnęła,ale potem uśmiechnęła się.
-A ty Katherine?-powiedział Jim do
zamyślonej Kat.
-Hmm...?
-Masz chłopaka?-zapytał.
-Tak. Jest księżniczką Nowej
Zelandii.-powiedziała Katherine kładąc się na kocu.
-A tak na serio?-zapytał Will.
-A co masz wobec mnie jakieś
plany?-zapytała kpiąco.
-Może.-odpowiedział Will kładąc się na
łokciach obok Kat. Katherine podniosła się momentalnie do pozycji siedzącej.
Will zaśmiał się,Jim i Rose zrobili to samo.
-Nie,nie mam skoroś taki
ciekawy.-powiedziała mrużąc oczy do Willa. Odpowiedział tym samym. Siedzieli
tak jedząc,pijąc,śmiejąc się i rozmawiając. Po pewnym czasie Katerine podniosła
się z koca.
-Biorę książkę i idę tam.-oznajmiła
wskazując na rosnący kawałek dalej dąb.-I biorę jeszcze to.-dodała biorąc dwie
obrane marchewki.
-A nie wolisz pietruszki?-zapytał Will
kładąc nacisk na ostatnie słowo .
Katherine zmroziła go wzrokiem i odeszła w stronę wielkiego dębu. Usiadła i
oparła z jego drugiej strony tak że siedziała tyłem do przyjaciół. Otworzyła
książkę i zaczęła czytać. Gdy jakiś czas później była w połowie lektury ktoś
potrząsną ją za lewe ramię i krzyknął „Buu!”. Katherine zaczęła wrzeszczeć ae
po chwili przestała,ponieważ zza drzewa wyłonił się uśmiechnięty William.
-Nie drzyj się tak.-powiedział i usiadł
obok niej.
-Jak mam się nie drzeć skoro się
podkradasz i straszysz człowieka?!-powiedziała Kat i dodała:-A tak w ogóle to
mówiłam że nikt ma mi nie przeszkadzać. Chyba że...
-Chyba ktoś będzie umierający.-wszedł jaj
w słowo Will.
-No. I co? Kto umiera?-zapytała Katherine
odkładając książkę na ziemie.
-Ja.-powiedział chłopak i zaczął
przeglądać książkę.
-Jakoś nie wyglądasz na umierającego.-powiedziała
Kat unosząc jedną brew.
-Bo jak jestem tutaj to nie
umieram.-powiedział Will ale widząc minę Kat dodał:-weź spójrz co oni robią.
Katherine wychyliła się zza drzewa i
spojrzała na rozłożony koc,gdzie dwie postacie splecione ze sobą całowały się. Było
to widać nawet z tej odległości. Katherine wróciła do poprzedniej pozycji i
powiedziała:
-Teraz cię rozumem.
-No więc właśnie. Harry'ego Pottera
czytasz?-zapytał wskazując na książkę.
-Jedna z ulubionych serii.-powiedziała.
-Moja też. Cztery razy czytałem wszystkie
cztery.-oznajmił.
-Ja czytałam je o wiele więcej niż cztery
razy.-powiedziała.
-A filmy oglądałaś?
-Pff... chyba każdy oglądał.
-Która jest twoją ulubioną
częścią?-zapytał Will.
-Nie mam ulubionej. Uwielbiam wszystkie. A
twoja?-zapytała Kat.
-Druga. Więc mówisz że czytałaś to wiele
razy?-powiedział chłopak.
-Tak. Nieskromnie można by powiedzieć że
jestem ekspertem.-odparła Katherine.
-Ekspertem powiadasz?-powtórzył.
-Tak. Oni chyba będą ze sobą?-powiedziała
zmieniając temat
-Pewnie tak.
-Dobrze. Może im się uda.-powiedziała Kat
z nadzieją w głosie.
-Miejmy nadzieję.-powiedział Will.-To co
robimy?-dodał.
-MY?-zapytała dziewczyna unosząc brwi.
-MY.-powiedział Will i objął Katherine
ramieniem.
-Otóż MY nic nie robimy. I zabierz proszę
tę rękę.-powiedziała Kat patrząc na chłopaka spod byka. Zabrał rękę.
-Ok,Ok. A tak na poważnie, to co robimy?
-JA czytam a ty stąd spadasz.
-Dlaczego ty mnie tak bardzo nie lubisz?
Spojrzała na niego.
-No,na to pytanie jest kilka odpowiedzi.
-Na przykład?-zapytał.
-Nie chodzi o to że ja cię nie lubię. Ja
po prostu...-dziewczyna zawahała się.
-Nie przywykłaś do spędzania czasu z
chłopakami?-zapytał, bez trudu ją rozszyfrowując,i znowu objął ją ramieniem. W
głębi ducha zaczęła trochę panikować ale po chwili uspokoiła się nie dając
niczego po sobie poznać.
-Z chłopakami? Widzisz tu jakiegoś
chłopaka? Bo ja tu widzę tylko ciebie.-powiedziała Kat starając się odwrócić
jego uwagę od pytania.
-Dzięki.-powiedział kwaśno i,ku uldze
Kat,zabrał rękę.
-Och. Żartuję.-powiedziała i dała mu sójkę
w bok.
-Wybaczam.-powiedział łaskawie i przysunął
się bliżej. Dzieliło ich zaledwie parę centymetrów.
-Cykasz się?-szepnął patrząc jej w oczy.
Miała ochotę natychmiast się od niego odsunąć ale po chwili zrozumiała że o to
właśnie mu chodziło. Prowokował ją. Zamiast tego przysunęła się do niego
jeszcze bardziej,zmrużyła oczy i powiedziała:
-Chciałbyś.
-Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak
bardzo.
W głowie Kat zaczęły kłębić się różne
myśli,miała cos odpowiedzieć kiedy...
-Co robicie?
Kat chciała odsunąć się od chłopaka ale
ten przez nieuwagę usiadł na jej warkoczu. Wyszło więc na to że rąbnęła głową o
pień drzewa. Oboje(Kat masując sobie tył głowy)spojrzeli w prawo skad dobiegło
pytanie. Stali tam Rose i Jim,który zadał to nieszczęsne pytanie.
-Nic.-odpowiedzieli Kat i Will.
-Hmm... Powiedzieli to samo...-powiedział
Jim.
-Jednocześnie...-dodała Rose.
-Przypadek..?-powiedział James a Rose
dokończyła:
-..nie sądzę.
-No co? Nic nie robiliśmy. Właśnie
uprzejmie prosiłam twojego brata żeby grzecznie się stąd zmył.-powiedziała Kat.
-A ja właśnie grzecznie tłumaczyłem twojej
przyjaciółce że nie ma takiej opcji.-powiedział Will i zaczął bawić się włosami
Kat. Dziewczęta przewróciły oczami. Rose i James usiedli naprzeciwko Kat i
Will'a na trawie.
-Co przestaliście się lizać?-zapytał Will
brat.
-Tak a co zazdrościsz że ty nie
możesz?-odgryzł się Jim.
Will puścił włosy Kat którymi się bawił i
otoczył ramieniem i nadal się szczerząc powiedział:
-Ja zawsze mogę.
Wszyscy wybuchnęli śmiechem. Wszyscy
oprócz Kat. kiedy zobaczyli jej minę,ucichli.
-Co?-zapytał Will udając niewiniątko.
-NATYCHMIAST ZABIERZ TĘ RĘKĘ.-wycedziła Kat przez zęby.
Zabrał rękę.
-Dziękuję. A więc co robimy?-zapytała.
-No nie wiem. Możemy odpuścić sobie ten
piknik pójdziemy do mnie i.. i nie wiem.-powiedziała Rose tuląc się do Jamesa.
-I pogramy w butelkę?-dokończył Will.
-Dla mnie spoko. Rose?-powiedział Jim do
swojej dziewczyny. Skinęła głową.-Kat?
-Dla mnie też.-powiedziała Kat.
-No to idziemy.-powiedział dziarsko Will
wstając.
-Dobra.-powiedziała Kat podnosząc się.
Jasne,chyba w snach. Will nadepnął jej na warkocz i skończyło się na tym że
wyrżnęła jak długa,obijając sobie tyłek. Jim i Rose dusili się ze śmiechu. Will
podał jej dłoń. Kat spiorunowała go wzrokiem ale przyjęła rękę. Kiedy chłopak
pomógł jej wstać,otrzepała się z liści i powiedziała.
-Idziemy. I uważajcie bo udusicie się
kiedyś.-rzuciła w stronę Jima i Rose. Zapakowali się na rowery i ruszyli w
drogę powrotną. Weszli do domu Rose. Kat rzuciła koc na kanapę w salonie.
Wszyscy poszli do kuchni. Trzeba znaleźć jakąś butelkę. Najlepiej
szklaną.-mruknęła Rose.-Mam!-krzyknęła po chwili machając dużą,szklaną butelką.
-W salonie czy w twoim pokoju?-zapytał
Jim.
-A gdzie chcecie?
-Salon.-powiedziała Kat.
-Salon.-poparł Jim.
-Salon.-powiedział Will.
-Okay. To chodźcie.
Poszli do salonu. Chłopcy odsunęli stolik
i wszyscy rozsiedli się na dywanie.
-Ja pierwsza!-krzyknęła Rose i nie
czekając na zgodę zakręciła butelką. Wypadło na Willa.
-Pytanie czy wyzwanie?
-Wyzwanie.-odparł Will.
-Przytul Kat.-powiedziała Rose.
-Co?!-krzyknął Will a wraz z nim Kat.
-Nie!-krzyknęli również razem.
-Odmawiasz wykonania zadania? Czyli kara?
Która dotyczy i ciebie i Kat?-powiedział Jim.
-Tak.-powiedział Will.
-Właśnie.-powiedziała Kat.-Zaraz,zaraz.
Co?!
-Aha,właśnie tak.-przytknęła Rose.-Zrobimy
tak. Macie dwa tygodnie na wymyślenie sobie kary. Pasi?
-Nie.-odpowiedzieli Kat i Will.
-Przestań mówić razem ze mną!-krzyknęli
oboje.
-Ty przestań!-znowu odpowiedzieli
jednocześnie.
-No dobra. To gramy dalej. Twoja kolej
Will.-powiedziała Rose.
-Ale...
-Rose...-jęknęła Kat.
-Kręć Will.-powtórzyła Rose.
-Dobra.-powiedział Will i zakręcił. Padło
na Kat.
-Uwziąłeś się na mnie?!
-Nie!-zaprzeczył chłopak.-Pytanie czy
wyzwanie?
-Pytanie.
-W czym zwykle śpisz?-zapytał.
-Słucham?!
-Pytałem...
-Wiem o co pytałeś! Po co ci to
wiedzieć?-obruszyła się Kat.
-Masz minutę..-przypomniał Will.
-W koszulce.-powiedziała i nie czekając na
jego reakcję zakręciła. Padło na Willa. Ucieszyła się.
-Pytanie czy..
-Pytanie.-przerwał Will.
-Jak masz na drugie?-zapytała.
-A co cię to?
-Masz minutę...-przedrzeźniała go.
-Jason.-odparł krótko. I znów zakręcił. Wypadło na Rose.
-Wyzwanie!-powiedziała uprzedzając pytanie
chłopaka.
-Dobra...
I tak grali przez parenaście godzin aż do
zachodu słońca. W końcu skończyły się im wyzwania i pytania.
-Idę do łazienki,zaraz wracam.-powiedziała
Kat.
-Która jest?-zapytał Jim.
Will spojrzał na swój zegarek ale nie
zdążył odpowiedzieć ponieważ wysiadł prąd i usłyszeli potworny wrzask.
-Cholera.-mruknęła Rose i rzuciła się po
omacku do szuflady szafki na której stał telefon. Wyjęła z niej latarkę i
włączyła ją. Krzyk było nadal słychać w całym domu.
-Chłopaki,latarki są w dolnej szufladzie w
kuchni. Ja idę do Kat.-powiedziała i oświetlając sobie drogę pobiegła do przyjaciółki.
Kiedy otworzyła drzwi łazienki zastała dziewczynę która drąc się w niebo głosy
siedziała skulona pod ścianą.
-Kat! Cicho! Już jestem tu! Przy tobie!
Chodź.-powiedziała Rose klękając przy niej i przytulając ją. Kat przestała
krzyczeć.
-Ach.. Cholera! Kto tu postawił tę
drabinę?!-usłyszały pretensję Will'a.
Do
toalety wpadli chłopcy i skierowali strumienie światła na dziewczyny.
-Co się stało?-zapytał Jim.
-Dlaczego ona się tak darła?-zapytał Will.
-Ona...Kat boi się ciemności. Od dziecka
tak ma.-wyjaśniła Rose.
-Aha.-powiedzieli bracia.
-Wstań kochanie.-powiedziała Rose
delikatnie do Kat. Posłuchała.
-Trzeba znaleźć świece. Do szóstej rano ma
nie być prądu. Zapomniałam.-dodała.
-A która jest?-odezwała się Kat.
-Dwudziesta piętnaście.-powiedział Will.
-Aha.-powiedziała Kat i osunęła się w
ramiona przyjaciółki. Will zareagował najszybciej i złapał dziewczynę.
Przerzucił ją sobie przez ramię. Nie sprawiło mu to kłopotu ponieważ Kat ważyła
tyle co nic.
-Ej,to nie worek kartofli.-powiedział Jim.
Will westchnął i wziął Kat na ręce jak
pannę młodą. Jedną rękę włożył jej pod kolana a drugą pod plecy. W rękę którą
trzymał pod kolanami Kat wziął latarkę i ruszył w stronę salonu. Kiedy kładł
nieprzytomną dziewczynę delikatnie na kanapie ocknęła się.
-Gdzie ja..
-W domu Rose, a konkretnie w jej
salonie.-powiedział i usiadł obok niej.
-A gdzie ona jest?
-W sumie to nie wiem...-powiedział
szczerze Will. Myślał że Rose i jego brat idą za nim.-Myślałem że idą za
mną..-powiedział na głos.- O wilku mowa.-dodał kiedy weszli do salonu. Rose
poszła do kuchni. Po chwili wróciła z tacą pełną świec. Ustawiła je na stoliku
po czym poszła po następne. Po paru minutach cały salon był oświetlony. Wtedy
dopiero Kat coś zauważyła.
-Will,ty krwawisz.-powiedziała dotykając
skroni chłopaka. Jego dłoń powędrowała w górę. Przez chwilę ich dłonie zetknęły
się. Dziewczyna odruchowo cofnęła rękę.
-Walnąłem się kiedy szliśmy do
łazienki.-powiedział.
-Trzeba to przemyć,żeby nie wdało się
zakażenie. Niby drobna rana ale nigdy nie wiadomo.-powiedziała podnosząc się z
kanapy.-Potrzebuje plastra,gazy i wody utlenionej.-mówiła sama do siebie
grzebiąc w domowej apteczce,w kuchni. Wróciła,położyła wszystko na stole i
usiadła. Polała gazik wodą utlenioną i dotknęła rany chłopaka. Syknął.
-Przepraszam.-powiedziała i podmuchała na
ranę.
Oczyściła dobrze rankę i przykleiła
plaster.
-Zrobione.-powiedziała.
-Dzięki.-powiedział Will.
-Nie ma sprawy.-powiedziała i zebrała
zużyte gaziki. Świecąc sobie latarką poszła je wyrzucić.
-Will.-powiedziała Rose nachylając się do
niego.
-Co?
-Nie wspominaj nic o krwi dopóki nie umyje
rąk,bo jak to zobaczy to znowu mamy ją na jakiś czas z głowy.-powiedziała
przyciszonym głosem.
-Co? O co ci znów chodzi?
-Nie kumasz? Znowu zemdleje!-syknęła i
ucichła bo Kat wróciła do salonu.
-O czym rozmawialiście?-zapytała siadając.
-O niczym.-powiedziała Rose.
-Zapomniałam umyć ręce.-powiedziała i
podniosła się. Po chwili znów wróciła.
-No i znowu nudy.-powiedziała Rose.
-Mam pomysł.-powiedział Will.
-O nie.. tylko nie to..-jęknęła Kat.
-Zaczekaj. Każdy po kolei odpowiada na
trzy pytania pozostałych.-powiedział.
-Czyli... jeżeli ja będę miała odpowiadać
to ty zadajesz mi trzy pytania,Rose zadaje trzy i Jim też?-zapytała Kat.
-Nie. Każdy zadaje po jednym.-wyjaśnił.
-Aha. Jak tak to okay. Wchodzę w
to.-powiedziała Kat.
-Serio?-zdziwili się.
-Yhm.-przytaknęła.
-No dobra to kto zaczyna?-zapytał Jim.
-Chwila. A jeśli odmówię odpowiedzi na
pytanie?-zapytała Rose.
-To wtedy... Jim wymyśli ci karę.-odparł.
-A jeśli JA odmówię?-zapytała Kat.
-To wtedy ja ci wymyślam karę.-powiedział
uśmiechając się złośliwie.
-Słuchaj.. Czy ty masz coś do
mnie?!-warknęła ma niego.
-Hmmm... a chciałabyś?-zamruczał.
-Wkurzasz mnie! Nie mam zamiaru dłużej z
nim siedzieć. Wychodzę i nie wiem kiedy wrócę.
Powitać!
OdpowiedzUsuńOkey, to z góry uprzedzam, że ja w romansach nie gustuję. Aczkolwiek dobrą obyczajówkę mogę nawet polubić.
To tak przechodząc do rzeczy brakuje mi tutaj troszkę bardziej rozbudowanych opisów miejsca akcji, myśli bohaterki i tego co się w dialogach dzieje. Tak pierwszy z brzegu przykład: brakuje mi opisu domu Rose. Jak on z zewnątrz wyglądał we wewnątrz, co było w jej pokoju, jak panowie James i Will wyglądali. To tak dla urozmaicenia całej historii i dla lepszego wyobrażenia. Nie mówię od razu od opisów na miarę "Nad Niemnem" ale te 3-4 zdania jakiegoś przedstawienia miejsca akcji.
W sumie cała moja krytyka opiera się na braku opisów. Dialog z samymi słowami bez tego jak zachowywał się bohater jego czasie jest troszkę miałki. Są tutaj fragmenty, w którym właśnie następuje taka karabinowa wymiana zdań i tutaj miło byłoby więcej reakcji dać.
Ale to się da spokojnie naprawić. Posiedzieć dłużej, zastanowić się jak dane miejsce wyglądało i zapisać wrażenia albo jak bohaterka się czuła po danych słowach, lub co myślała o tym co się wokół niej dzieje. Jest potencjał w całej historii i należy pracować dalej nad warsztatem. :D
Kłania się w pas,
Miss Clockwork